[DnD] Syberia

rane wyraźnie zirytowany
-gdzie ten harcerzyk? zapytał na głos sam siebie
-znów przez niego mamy opóźnienie kontynuował monolog

<masz 2 sz erwill>

-Ee? - sklepikarz był zalany na amen i minęło sporo czasu nim zrozumiał o co chodzi - A! - w końcu udało mu się zrozumieć, ale tylko pierwszą część zdania. Wysnuną spod lady stary bukłak. - Dwie śtuki źłota! - oznajmił.

Kha'sh był daleko i nie słyszał nawoływań towarzyszy. Po kamiennych schodach zeszedł do Dzielnicy Plebsu, gdzie kręciło się sporo brudnych, obdartych krasnoludów, patrzących na orka spodełba. Gdy jednak dostrzegi cel jego wędrówki - Arenę spojrzeli przychylniejszym okiem. Widać, że szykuje się ciekawsza walka...
Kha'sh odnalazł Arenę i postanowił poszukać kogoś kto pozyskuje wojowników.

Spory budynek w kształcie koła był miejscem walk. Po zasięgnięciu języka Kha'sh dowiedział się, że zakłady i pozyskiwanie wojowników są domenami krasnoluda imieniem Scatty. Do niego też się udał.
Scatty siedział za ladą w jedym z bocznych korytarzy. Był obcięty na łyso a brodę miał zaplecioną w 3 warkocze. Ponure oblicze zdobyło kilka blizn.
-Nowy wojownik co? - oznajmił. - Masz ochotę pogruchotać komuś kości, heheh? Wyglądasz mi na niezłego rębacza... - Scatty podrapał się po brodzie.

Rathmirr

Widząc ze krasnal jest całkowicie zalany pokzuje mu te marne dwie sztuki złota i usilnie próbóje przekonać ze są to sztuki platyny... <przedtem zagarniam butlę>

-Zieszyiście! - krasnolud czknął - 2 śtuki platyny... - pogrzebał w sakwie. - Reszzta! - oznajmił dając Rathmirrowi 2 platynowe monety.

<rathmirr ma teraz 2sp :] >

Dziękuję jestes miłym człowiekiem Szczęsliwych lat życia... Czymaj się <ostatnie słowo jak widac mówie w jego jesyku> wychodzę ze sklepu i wracam do reszty towarzyszy...

rane rozejrzał sie po okolicy takim wzrokiem jakby miał za chwile rzucić pawia
-idźmy stąd już powiedział ściszonym głosem

Forest pakował racje do plecaka.
-Racja, przyjacielu... ruszajmy.... - obejrzał się - Zaraz, a gdzie Kha'sh?
Shay zaczęła się rozglądać.
-Arena. - oznajmiła krótko - Kto się przejdzie?

-nie jestem twoim przyjacielem
odpowiedział rane bardzo cichym i spokojnym głosem
niedobrze sie robi od tedj ich serdeczności pomyślał rane

Forest

Elf westchnął z cicha i zarzucił plecak. Ci z którymi podróżował, cały teń dziwny świat, ta wojna w stronę której idzie. Wszystko to było dla niego obce. Nie znajdzie tu akceptacji, przynajmniej nie prędko. Jednak nie podda się, zrobi co ma zrobić.

No wiec towarzysze drogi czas ruszać ! <w głosie Półelfa słychać ciepły zartobliwy ton którego raczej jeszcze nie słyszeliscie>

Shay

-Rathmirr, bądź tak miły i przejdź się po Kha'sha nim wyruszymy! - powiedziała przymilnym, obleśnym wręcz tonem - Pewnie właśnie masakruje kogoś na Arenie, w Dzielnicy Plebsu pod nami. Chłopak nam wymarsz opuźnia, a nie podoba mi się tu... - czarodziejka poczęła rozglądać się wokół.

Rathmirr

szczeze mówiąc ? z kad sie wziąl u ciebie taki ton ? hmm... dobrze pójde po czym kieruje sie do Areny

Kha'sh stał w jednym z bocznych korytarzy i wdawał się w nieciekawą rozmoe z oryginalnie uczesanym krasnoludem.
-No więc? - zapytał po krasnolud - Jakie są twoje atuty w walce? Musimy jakoś reklamować wojowników...